top of page

W deszczu też pięknie

  • aga1498
  • 9 sty 2018
  • 2 minut(y) czytania

Dziś przygotowaliśmy się znamienicie. Ułożyliśmy trasę z 6 świątyń i ciekawych miejsc. I zobaczyliśmy …jedną. Piękną i najdalej z całego planu położoną od nas, ale jedną. Plan był taki, że jedziemy 60 km (ok 2 h) do najdalej położonej, a potem wracając po kolei resztę. Ale pogoda spłatała nam figla. Pora deszczowa postanowiła skumulować swoje uroki i uraczyć nas rzęsistą burzą, a potem zwykłym deszczem, a potem znowu burzą.


Początkowo nie wzięliśmy tego zbyt serio. Zaleś ubrał biodegradowalny płaszczyk, który dostaliśmy w komplecie ze skuterem. Płaszczyk, chyba był już dawno wyprodukowany i rozpoczął swoją degradację jeszcze w opakowaniu leżąc w schowku. Proces ten znacznie przyspieszył w momencie ubierania. No ale przewiązaliśmy Zalesia moim szalikiem i jakoś się trzymało. Kilkanaście minut później lało już tak okrutnie, że jechało się bardzo trudno ( i zimno) po bardzo krętej i stromej drodze raz w dół a raz w górę. Zatrzymaliśmy się. Koło godziny spędziliśmy w przydrożnej wiacie, w środku niczego czekając aż przejdzie bokiem. Nie chciało przejść… Jak zelżało to w końcu dojechaliśmy do Pura Ulun Danu Batur. I wtedy przestało padać, ale nie na długo. Na jakieś 20-30 minut. Po szybkim obejrzeniu świątyni wyposażyliśmy się w profesjonalne kurteczki, w których wszyscy tu jeżdżą na skuterach i ruszyliśmy prosto do naszego hotelu. Bez atrakcji po drodze. Zaleś dzielnie prowadził w deszczu, momentami nawet przestawało padać. On był skupiony na drodze. Ja chłonęłam widoki otaczających pól, mijanych wiosek i miejscowości, mnóstwa świątyń, kapliczek i ludzi. Wczoraj mnie zapytał, czy mi się nie nudzi tak siedzieć z tylu i nic nie robić. Otóż po pierwsze chłonięcie to nie jest nicnierobienie, a po drugie bardzo mi się podoba!


W zasadzie każdy mijany dom (poza sklepami) ma jakiś ołtarzyk czy kapliczkę. Do wielu prowadzą ozdobne bramy z czarnego lub jasnego kamienia albo cegły. Kawałek za nimi znajdują się jakieś piękne drewniane drzwi. A w przestrzeni pomiędzy kilka ołtarzyków osmetłanych suknem w biało czarną kratę lub złoto – żółtym i z obowiązkową złoto-żółtą parasolką. Przynajmniej jeden z ołtarzyków jest pełen złożonych darów, ozdobnych koszyczków z kwiatami, ryżem i kadzidełkami. Całości doglądają mieszkańcy, głównie kolorowo ubrane kobiety. Ich tradycyjny strój pięknie podkreśla figurę i składa się z sarongu i bardzo dopasowanej, wciętej w talii bluzki przepasanej kolorowym pasem.

Mijaliśmy również jakieś świąteczne okazje. Codziennie ktoś w tym kraju świętuje, ale ponieważ religii i ich odłamów jest wiele to również codziennie ktoś pracuje…

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Skuterem przez Bali

Ten dzień (cały) przeznaczyliśmy na podróż skuterem. Celem była trasa widokowa na północno – zachodnim wybrzeżu wyspy. Do początku trasy...

 
 
 
Uczta dla ciala i ducha i żołądka

Nie na darmo poszło oglądania „Jedz. Módl się. Kochaj.” na lotnisku w Makassar (Sulawesi). Dzisiaj lenistwo, gotowanie, jedzenie, masaże,...

 
 
 
Piewrszy dzien na Bali

8 stycznia wieczorem po ponad 12h podróży dotarliśmy na Bali do resortu Tejarpana położonego na skraju Ubud. Zaleś trochę kręcił nosem,...

 
 
 

Komentarze


Post: Blog2_Post
bottom of page