Skuterem przez Bali
- aga1498
- 12 sty 2018
- 2 minut(y) czytania
Ten dzień (cały) przeznaczyliśmy na podróż skuterem. Celem była trasa widokowa na północno – zachodnim wybrzeżu wyspy. Do początku trasy mieliśmy koło 50 km. Cześć małymi dróżkami a część autostradą A2 (jak w domu;-). Na któryś światłach staliśmy na równi z samochodem osobowym, w którym było z 10 osób. Wymieniliśmy z kierowcą migowe wyrazy uznania z faktu posiadania tak dużej, a jednocześnie kompaktowej rodziny. On z kolei wyraził nieme uznanie dla nas i naszego pojazdu. I w drogę. Trasa faktycznie była atrakcyjna. W tej części wyspy góry, które są porośnięte gęstą dżunglą dochodzą prawie do morza. Jechaliśmy więc raz w górę raz w dół, krętą drogą, niestety w kierunku niskich chmur. Na ulewę nie musieliśmy długo czekać. Rozpadało się szybko i mocno. Przywdziani w nasze foliaczki byliśmy jednak nieustraszonymi wędrowcami. Zauważyliśmy, że górskie strumienie puszczone są na tej trasie nie pod drogą ale po prostu swobodnie przepływają nad drogą. Trochę dziwnie, ale ilość wody na trasie strumieni była niewielka. Początkowo niewielka…. Po jakiś 45 minutach, kiedy deszcz padał coraz mocniej i przejechaniu kilku takich „mostków” dotarliśmy do sporego zgromadzenia na drodze. Byli to głównie uczniowie wracający do domu ze szkoły w sąsiedniej wiosce. Wszyscy przemoczeni do ostatniej nitki debatowali jak przeprawić się na drugą stronę rwącego potoku o zabarwieniu brunatno błotnym, który całkowicie zakrył drogę. Wody było po kolana i pędziła z zawrotną szybkością Jeden skuter przeprowadzało przez nią kilku nastolatków. Nam też chcieli pomóc przedostać się na drugą stronę. Mina którą mieli, jak zobaczyli gabaryty naszego pojazdu była bezcenna. Poddali się ze szczerym uśmiechem na twarzach i lekkim rozbawieniem. Nie mieliśmy innego wyjścia, niż wrócić spory kawałek. Zadawaliśmy sobie pytanie w jakim stanie są inne tego typu miejsca, przez które przejeżdżaliśmy dotychczas. Może jesteśmy uwięzieni pomiędzy dwoma tymczasowo nieprzejezdnymi potokami??? Na szczęście tak żle nie było i udało nam się ostatecznie inną drogą dotrzeć do końca planowanej trasy widokowej. A na końcu trasy – Thulamben. Miejsce, w którym na dobre rozpoczęła się moja przygoda z nurkowaniem wiele lat temu...
Komentarze