Rijad - wykorzystywania mil ciag dalszy
- aga1498
- 17 mar
- 3 minut(y) czytania
Nasz bezpośredni lot LOTem za mile prosto do Rijadu został odwołany o czym zostaliśmy poinformowani jakieś dwie godziny przed wyjściem na lotnisko. Szczęśliwym zbiegiem nieszczęśliwych okoliczności udało nam się prawie od razu dodzwonić do LOT i przebookować bilet na godzinę później przez Kair. z dolotem na miejsce ok 3 rano (zamiast północy). Ahoj przygodo, może być i tak! Ale to nie była ostatnia zmiana planów lotu tego dnia…. samolot do Kairu miał opóźnienie. Ostatecznie polecieliśmy przez Ateny grecką linią AEGON. Też dobrze!
Eskortowaliśmy przez te wszystkie zmiany i podróże po lotniskach pana saudyjczyka, który bardzo słabo mówił po angielsku. Wzięliśmy go pod skrzydła na prośbę pracowników LOT, którzy zmieniali i jemu bilety. Nasz nowy znajomy okazał się być pracownikiem ambasady saudyjskiej w Polsce. Za przysługę wspólnego przeprawiania się przez rozliczne bramki w tą i z powrotem obdarował nas daktylami. I obiecał zadzwonić jak za trzy tygodnie wróci do Wwy. Tylko jak my się dogadamy przez telefon jak widząc się i mając do dyspozycji ręce i inne fanty szło trudno…???
Do hotelu dotarliśmy kolo 4 rano. Miasto po drodze wcale nie wyglądało na śpiące. Ruch samochodowy na ulicach dość duży. Jeszcze? czy już? Zdecydowanie jeszcze :-)
Mieszkamy pomiedzy otwieraczem ;-) Kingdom Center Sky Bridge a Al Faisaliah Tower
Za to w południe (spaliśmy do południa)… pustka. Wymarłe miasto. Upał wcale nie jakiś okropny, ale…. jest piątek! Weekend! Połaziliśmy po zupełnie pustym mieście i wróciliśmy do hotelu na późny lunch. W ciagu dnia w Ramadanie w hotelach można zamówić jedzenie, ale tylko do pokoju. Po drzemce pora pójść w miasto ;-) Nasza destynacja to Al-Bujairi w Diryah district, które stanowi ekskluzywną kulturalno-restauracyjną część. Przylega ona do starego miasta czyli At-Turaif World Heritage Site zbudowanego w XVIII wieku z cegieł i błota a w tej chwili częściowo odrestaurowanego i wyposażonego w małe, bardzo przystępne muzea.
Ważne:
nie ma co pojawiać się tam przed 20ta
wejście kosztuje 50 SAR a bilety należy nabyć online
ok 21wszej zaczyna się wycieczka z arabskimi przewodnikami w tradycyjnych strojach - nic żeśmy nie zrozumieli, ale emocje towarzyszące powstaniu pierwszego sułtanatu i walki z otomańskim najeźdźcą było czuć
koło 21 zaczyna się też krótki pokaz konia arabskiego w biegu, różne warsztaty i troszkę więcej ludzi :-)
warto zajrzeć do muzealnych części - naprawdę przygotowane są na krótkie i treściwe wizyty
Uderzyła nas w tym miejscu cisza i spokój, równowaga i balans… i pyszny napar imbirowo ananasowy....
Stamtąd pojechaliśmy z kolei do siedliska dźwięku, muzyki, hałasu i tłumu - Boulvar City. Fontanny, sklepy, food court, ciekawe instalacje, murale, rzeźby. Kakofonia dźwięków i kolorów. Chyba trzeba było zrobić to w odwrotnej kolejności …
O 1 w nocy zamówiliśmy taksę z tętniącego życiem miasta do naszej ulicy Olaya Street, żeby ze stacji KAFD (King Abdullah Financial District) dojechać metrem do hotelu. Co to za stacja! czteropiętrowa! kosmiczna! I za miliony monet! dla odmiany (od porannej podróży) pełna ludzi. 90% kobiet w czarnych abajach z całkowicie zasłoniętymi twarzami, 10% w abajach z zasłoniętymi tylko włosami, pozostały 1% w rozpiętych abajach, bez nakrycia głowy. No i jedna ja - w europejskim stroju choć w spódnicy do kostek i koszuli z długim rękawem
Z mężczyznami proporcje troszkę inne, ale i tak ponad 90% w galabijach, w przeważającej części białych, sporadycznie w czarnych. Około 10 % w spodnich, spodenkach i Tshirtach.
Po drodze jeszcze małe zakupy: owoce, woda. ale jakby trzeba było to i buty i pralkę o tej porze można spokojnie kupić. Sklepy czynne od 18 do 4 rano!
Kolejny dzień to wyprawa na kraniec świata - Edge of the World. Punkt zborny kolo Starbucks'a, oczywiście zamkniętego, ale…. z czynnym drive through. To takie obejście. I dla miejscowych i dla turystów. Zastanawialiśmy się poprzedniego dnia ilu turystów jest w mieście w tym czasie. Niewielu. I wszyscy Ci, którzy kupili wycieczkę na Edge of the world spotkali się w jednym miejscu - kilkanaście osób, that’s it!
Swoja droga, to mimo zaklinania rzeczywistości na różnych stronach internetowych opisujących dojazd okazał się on dość łatwy i myśle ze do przejechania autem bez 4x4 na spokojnie, samemu, bez biura podróży.
Ale z kolei biuro zagwarantowało nam jeszcze przejażdżkę na wielbłądach, jaskinie z nietoperzami i kolacje w beduińskim zajeździe. Ciekawe, ale… wybrałabym się jednak swoim środkiem transportu. Choć rozklekotany bus tez mial swój urok, tylko wyprawa trwała trochę dłużej ;-)
Widoki - zapierające dech w piersiach! Łaziliśmy po tym brzegu świata półtorej godziny i co skałka to lepszy widok, kolejne zachwyty i zdjęcia!
A do kolacji shisha :-)
Comments