Nie zawsze świat jest różami usłany - nawet w różanym mieście
- aga1498
- 27 mar
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 28 mar
Droga z Jeddah do Ta'if wiedzie przez Mekkę do której niemuzułmanie nie maja wstępu. Sa nawet na drodze punkty "selekcji pielgrzymów". Musieliśmy wybrać drogę wokół miasta podziwiając tylko z daleka Clock Towers- szósta na świecie pod względem wysokości wolnostojąca budowla. Końcówka drogi do Taif to wspinaczka serpentynami pod górę, często w towarzystwie dość bezczelnych małp atakujących nawet przejeżdżające auta.
Ta’if to kurort górski. Myślę, że jak nad morzem jest upał nie do zniesienia (w Jeddah było 38 stopni jak wyjeżdżaliśmy) to tu, na wysokości ponad 2000m mnpm jest chłodniej (było około 24 stopni). Chyba od dawna to miejsce jest spotem wakacyjnym dla rodzin z dziećmi. Skąd ten wniosek? Jest tu kilka parków rozrywki, ale takich jak z sowieckich czasów w Bułgarii. Betonoza zupełna, pomalowana na kiedyś dość krzykliwe kolory. Nawet pomalowane betonowe elementy imitujące drzewa i zieleń. Teraz wszystko wyblaknięte, poniszczone. Maskara!
Kilka smaczków ze spaceru ulicami...
Nasłuchaliśmy się i naczytaliśmy o tym, że Ta’if to miasto róż, różami pachnące, różami kwitnące, różami płynące (robi się tu z nich olejki i zapachy). No cóż… Nawet znaleźliśmy kilka plantacji róż, a w zasadzie małych gospodarstw uprawiających róże. Wszystkie podupadłe i wcale nie urocze. Większość upraw jest w foliowych tunelach. Romantyzmu ZERO!
No dobra, może słynny ogród na obrzeżach miasta zaspokoi naszą rządzę róż? Otóż nie, nie ma tam ani jednej róży. Nie ma tam nic poza trawnikami, kilkoma kwietnikami, dwoma punktami z kawą i rodzin zasiadających na trawnikach z własną kawą i herbatą.
Mamy już swój sposób na takie nieprzyjazne miejsca. Wracamy do hotelu, oglądamy film/serial (tym razem to polski serial "Tylko jedno spojrzenie" na podstawie książki Cobena - polecam). Wychodzimy do miasta dopiero po zmroku. Wtedy śmieci i brudu tak bardzo nie widać, a w światełkach ramadanowych ozdób wszystko wygląda 100 razy lepiej.
Zamieszkaliśmy w Historical district zaraz kolo ogromnego Souk’u. Apartament bardzo taki sobie ;-), nie wchodząc w szczegóły. Nieprzemyślaną konsekwencja tej lokalizacji był ruch samochodowy, a w zasadzie korek na maleńkich uliczkach tuż pod naszymi oknami. A co najlepiej robią Arabii w korku? Trąbią. I tak do 2 rano. Również tuż za oknami mieliśmy meczet. Ogromny! I też dość głośny.
Nawoływanie muezina do pierwszej po zachodzie słońca modlitwy było długie i bardzo dźwięczne. Miłe dla ucha i ducha. Nawoływanie do pierwszej modlitwy o 5.32 rano już trochę mniej urocze , choć…. patrząc na szklankę do połowy pełną… obudziłam się i spojrzałam przez okno balkonowe na wprost łóżka przez które widać było wieżę minaretu na tle innych zabudowań miejskich w świetle wschodzącego słońca. Niebo było żółte… Oniemiałam! Oniemiałam tak bardzo, że nie zrobiłam zdjęcia aparatem.Ten obraz został w mojej głowie. Jak obudziłam się ponownie koło 8 rano to w popłochu szukałam tego obrazu….
No i na souk’u też znalazłam kilka uroczych akcentów, nawet troszkę różanych akcentów
Czy wiecie że arafatki mają różne wzory? Są nawet białe arafatki (tu kufije) w białe wzory! Są też sklepy z samymi iqal’ami czyli czarnymi krążkami utrzymującymi chusty na głowie. Są tez sklepy z większości białymi thawb, czyli białymi kieckami dla panów. No i sklepy z ogromnym wyborem różnej maści białych tkanin. I stragany z patykami do pogryzania - taki sposób na czyste zęby bez szczoteczki i pasty.
Sa też czarne sklepy z hidżabami dla pań, wybór tekstur, czarno-czarnych wzorów i ozdobnych czarnych wykończeń (często błyszczących) ogromny. No i sklepy ze złotą biżuterią!
Comentarios