top of page

Nowy Rok na Raja Ampat - początek safari nurkowego

  • aga1498
  • 1 sty 2018
  • 2 minut(y) czytania

Aby dotrwać do północy musieliśmy złapać małą drzemkę po drodze. Nowy Rok przywitaliśmy na wodzie. Na wyspie, którą widzieliśmy z łodzi, fajerwerki zostały odpalone 10 minut przed północą i trwały prawie pół godziny. Niewiele z nas dotrwało do północy. Większość załogi i gości spało. Ci co nie spali, łącznie z nami, narobili tyle hałasu, że zapewne wszyscy się obudzili. Dostaliśmy piszczałki  i próbowaliśmy na nich wygrywać różne melodyjki. Trudno było rozpoznać jakie, ale zabawy było co niemiara. Wyściskaliśmy się z częścią ekipy australijskiej i całą tajwańską. Nie wszyscy Tajwańczycy mówią po angielsku. Tak naprawdę tylko jedna ona mówi, choć w zabawny sposób. Za to wszyscy się uśmiechają i pożerają niesamowite ilości przywiezionych przez siebie suszonych części różnych zwierząt – tego wieczoru serwowali kacze języki i kacze łapki… Nie odważyłam się spróbować. Zaleś spróbował coś, co wyglądało po prostu jak suszone mięso, ale strasznie się namęczył żeby to pogryźć.

Na ten roku życzyliśmy sobie zdrowia (bardzo ważne!) i wspaniałych chwil razem. Spełniania marzeń i realizowania planów…

 

Pierwszy dzień nurkowy rozpoczęliśmy o 6.30. I tak będzie co-dzien-nie! Czy to na pewno urlop?;-) Naszym przewodnikiem jest Ketut – balijczyk z pochodzenia, a w grupie poza nami mamy jeszcze 2 Japończyków. Dziwny to naród. Nawet między sobą się prawie nie komunikują, mają chyba bardzo dużą strefę prywatności, wszystkim schodzą z drogi,  z rzadka łapią z kimś kontakt wzrokowy  i chyba nie mówią za bardzo po angielsku. Za to nasz przewodnik komunikuje się z nimi w jakimś innym języku. Może po japońsku??? Na to wygląda.

 

Zaleś myślał, że w trakcie nurkowań nie będzie prądów, zwierząt pelagicznych  i ścianek. Okazało się, że są prądy (i to często nie małe), jest cała masa przenajróżniejszych  ławic i ścianki. Widzieliśmy ogromne ławice niebieściutkich fussilierów z żółtymi ogonkami oraz takich śledziowatych z pomarańczową kreską, srebrzystych tuńczyków,  słodkoustych w poprzeczne paseczki, trochę mniejsze szkółki barakud i batfiszy. Wszędzie pełno korali miękkich i twardych, sercokształtnych gąbek. Szczęście, że gąbki są żółto fioletowe, bo inaczej naprawdę wyglądałyby jak serca z pourywanymi aortami.

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Skuterem przez Bali

Ten dzień (cały) przeznaczyliśmy na podróż skuterem. Celem była trasa widokowa na północno – zachodnim wybrzeżu wyspy. Do początku trasy...

 
 
 
Uczta dla ciala i ducha i żołądka

Nie na darmo poszło oglądania „Jedz. Módl się. Kochaj.” na lotnisku w Makassar (Sulawesi). Dzisiaj lenistwo, gotowanie, jedzenie, masaże,...

 
 
 
Piewrszy dzien na Bali

8 stycznia wieczorem po ponad 12h podróży dotarliśmy na Bali do resortu Tejarpana położonego na skraju Ubud. Zaleś trochę kręcił nosem,...

 
 
 

Komentarze


Post: Blog2_Post
bottom of page