top of page

Droga do Al Ula

  • aga1498
  • 20 mar
  • 2 minut(y) czytania


Droga z Rijad do Al Ula to ponad 1000 km. Można poleciec, ale my chcieliśmy  po Al Ula odwiedzić jeszcze inne miejsca wiec… zdecydowaliśmy się na samochód.  Trasę podzieliliśmy na dwie części z noclegiem w Hail. Pierwszy kawałek trasy udało nam się nawet umaić kilkoma postojami.


Pierwszy z nich (i jak się okazało jednak ostatni) to  Ushaiger Heritage Village (Shagra). Puściusieńki… dzięki czemu naprawdę można się przenieść w czasie. Część miasta jest zabezpieczona przed działaniem czynników atmosferycznych - deszczu, reszta „rozpływa się” przy kolejnych ulewach. Bo co innego może się stać jeśli miasto zbudowane jest ze słomy i błota. Kiedyś mieszkańcy stale dbali o fasady i zabezpieczali  górne brzegi ścian przed przesiąkaniem. Potem była dziura…, która spowodowała… liczne dziury ;-). Dopiero w  naszych czasach ponownie zadbano o oto, o co dało się zadbać.

Miejsce warte zjechania ze szlaku, zatrzymania, rozprostowania kości i zadumania.



Po drodze przepięknie zmieniały się krajobrazy. Od zatłoczonej 6 pasmowej autostrady na wyjeździe z miasta, przez widoki na skraj świata z dolnej perspektywy, rozległe niezaludnione równiny z pasącymi się stadami wielbłądów, piaskowe czerwone wydmy poprzetykane zielonymi krzakami i ciemne kamieniste góry…

No i lokalne znaki ;-) czasem można utknąć na skrzyżowaniu :-)))



Na zachód słońca dojechaliśmy do Hali, a dokładnie na Al Sama Mountain skąd widać cale, dość duże miasto. Na tarasie widokowym poczekaliśmy na zachód słońca. Czekali tez zamożni muzułmanie, którzy zaraz po zachodzie słońca zasiedli do kolacji we włoskiej restauracji położonej na szczycie. Już we wjeździe na to wzgórze było coś niepokojącego. Cały kompleks wypoczynkowy u podnóża nieczynne ( i dość zniszczony), trudno było znaleźć drogę. Tuż przed szczytem parking na którym trzeba zostawić samochód (wjazd kosztuje 25 SAR) lub za 100 SAR można wjechać na sama górę (jakieś 500m ;-)). Staliśmy na tarasie widokowym jak podeszła do nas grupka rozbawionych nastolatków zagadując głośno i nachalnie po arabsku. I cały czas nagrywajac nas lub pokazując komuś po drugiej stronie kamery. Niby nic wielkiego, niby nic się nie stało, ale dyskomfort powstał. Jak zaczęliśmy im robić zdjęcia, to w końcu sobie poszli.



Nie mniej nieprzyjazny był wieczór w mieście. Miasto nie ma wyraźnie zaznaczonego centrum. Jest oczywiście rynek w sensie dosłownym i na czas Ramadanu zamknięta dla samochodów i ozdobiona wytwornie ulica-deptak. O 21 dopiero wszystko zaczynało budzić się do życia, choć myślę, ze w bardzo ograniczonym zakresie. Przeszliśmy w tą i z powrotem. Jeśli ktoś z mijających nas nie zauważył, to jego kompan/kolega pokazał mu nas palcem. Zaszyliśmy się więc w lokalnym (dziwnym, ale schludnym i tanim) hotelu, żeby następnego dnia przemierzyć pozostałe około 400 km do Al Ula


Droga nadal piękna. A im bliżej Al Ula tym bardziej górzysta i dająca nadzieję na przepiękne miejsce i wspaniały czas…

Komentar


Post: Blog2_Post
bottom of page