Jeszcze dalej na północ…
- aga1498
- 24 lip 2022
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 19 lut 2023
Dotychczas, co roku spędzaliśmy trochę letniego, wakacyjnego czasu na najbardziej na północ wysuniętym krańcu Polski - półwyspie helskim, a dokładnie na kempingu EKOLAGUNA (Polecam, zwlaszcza że względu na cudowną wlaścicielkę - Iwąkę❣️) W tym roku postanowilismy rozszerzyć horyzonty i pojechać tak daleko na północ jak sie da…. czyli na NordKapp!
Wyzwanie to nie lada, bo trasa z Warszawy na sam przyladek to ponad 2600 km. Mieliśmy nawet chwile zwątpienia wsiadając w Gdyni na prom do Karlskrony … że może tylko na Lofoty, żeby sie nie ujechać…. Ale z drugiej strony kto to wie, czy będziemy mieć inną szansę być aż tak daleko? Na dodatek na promie poznaliśmy Polaków mieszkających od lat w Norwegii, którzy przekonali nas swoimi opowiadaniami. A więc w drogę!
Drogę podzieliliśmy na 3 części:
Dzień szwedzki: Karlskrona->tak daleko jak sie da (okazało się, że od 7.30 do 22.30 dało sie ok 1 200 km).Naszym noclegiem było urokliwe małe pole położone w Lövånger tuz przy zachowanych 117 malutkich drewnianych, oczywiście czerwonych, domkach przeznaczonych niegdyś dla pielgrzymów przybywających z odległych wiosek do miejscowego kościoła, a dziś wykorzystywanych jako nocleg dla podróżujących. Nocny spacer po okolicy w promieniach zachodzącego, ale nie mogącego zajść słońca, to nasze pierwsze arktyczne przeżycie. No i pierwsze łosie obserwowane po drodze.
Dzień fiński- Lövånger- Rovanemi . Liczyliśmy na atrakcje w wiosce u świetego Mikołaja, ale poza urokliwą pocztą, i domem z prezentami i samym Mikołajem (na zdjecie nie czekaliśmy😜) latem miejsce to nie jest specjalnie inspirujące. Przez moment poczuliśmy sie jak małe dzieci, to prawda - uczucie bardzo miłe. Pogłaskaliśmy renifery - wyżebraliśmy, żeby nas wpuścili, bo już zamykali- o 16tej! 5 minut później okazało się, że łażą przy drodze i po drodze, całymi rodzinami. Mijaliśmy kilka mniejszych i większych grupek, jedna nawet na cywilizowanym przedmieściu szła sobie szosą suchą.
Samo Rovanemi prezentuje sie nieciekawie - duże fińskie miasto, nie pasujące do klimatu naszej podróży. Postanowiliśmy jechać dalej. Wzdłuż drogi znajduje się pełno leśnych parkingów gotowych nas przyjąć na jedną noc. Nie wyznaczyliśmy wiec punktu docelowego, tylko godzinę 21 jako koniec podróży. Nocleg na malym leśnym parkingu, nad samym brzegiem jeziora, cisza, spokój, spacer po lesie (są jagody 😋 i grzyby). Zaleś próbował łowić ryby - jeszcze nie widziałam, żeby coś złapał, ale ma frajdę.. Zjedliśmy ostatnią porcję lwowskich gołąbków (pieczonych w occie!), wypiliśmy po kieliszku rumu i w biały dzień, o 23.30 poszliśmy spać…..
Dzień norweski - leśńy parking - NordKapp - ostatnie niecałe 500 km i kompletna zmiana krajobrazu. Przypomnieliśmy sobie pojęcia tajga i tundra. Karłowate brzozy i inna roślinność, skaliste wybrzeża wielu małych i duuużych jezior. I wszędzie renifery!!! Droga troche jak w US, jasno szara z pomaranczowymi pasami pnąca się to w górę, to spadająca w dół, często pustka po horyzont. Na NordKapp zostały nam 2 godziny…


























Komentarze