top of page

Wietrzne miasto - Essaouira vel As-Sawira vel Mogador

  • aga1498
  • 31 lip 2023
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 2 sie 2023

Do tego miejsca wracam z sentymentem. Byłam tu dwa lata temu na jogowym wyjedzie. Wspominam ten czas wspaniale! Nie tylko relaksujący, nie tylko aktywny jogowo, ale tez towarzysko. To tu poznałam Anię, przyjaciółkę Darci i Magdę, jej przyjaciółkę. Trzymałyśmy się we cztery i miałyśmy naprawdę fantastyczny czas. Kto wie, może uda nam się jeszcze kiedyś taki wspólny jogowy wypad….

Nasze zwiedzanie miasta  było wiec trochę szlakiem sentymentalnym. Wiedziałam , że Zalesiowi się spodoba 😄

Dwa zdjęcia, w odległości dwóch lat...

Moim zdaniem Medina jest jak z filmu ;-) trochę zadbana, trochę zaniedbana. Kolorowa, tętniąca życiem, tajemnicza… wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.


Obowiązkowy punkt programu to port! Z charakterystycznymi niebieskimi łódeczkami. Chyba ze względu na pogodę i niemożliwość wypłynięcia w morze, nie było targu rybnego. Ale i tak liczne rybne bary na placu Moulay Hassan oferują wszelkie możliwe morskie stwory w bardzo przystępnych cenach. I świeżutkie!

Obiad z pięknym widokiem na rozszalały ocean w jednej z restauracji na roof topie? Dlaczego nie! I nawet wino podają!

I Zaleś zakochał sie w tutejszej toalecie😂


Spacer po szeroookiej plaży z przystankiem  na zimne napoje😜 -jak najbardziej!

Zakupy dywanika, narzuty i poduszek do Nysy - nie ma lepszego miejsca!

No i wytrawne naleśniki, których smak  cały czas, od tamtego wyjazdu mam w pamięci… Najpierw nie mogliśmy znaleźć tego miejsca, choć byłam prawie pewna gdzie to było. I dobrze pamiętałam, ale miejsce okazało się zamknięte :-( Nie poddaliśmy sie, i poszliśmy tam jeszcze raz, wieczorem. I….. około 22 pojawił sie właściciel i otworzył  swój punkt. Tłumek zebrany do tego czasu przed stoiskiem przeformował się w chaotyczną kolejkę. Już półtorej godziny poźniej dostałam swojego wymarzonego i chyba tu kultowego naleśnika! Mniam!

Tak sie skupiłam na emocjach, że zdjęć brak🤷‍♀️


I ciekawe spostrzeżenie: Gość serwuje kultowe tutaj naleśniki. Punkt otwierany jest dopiero kolo 22giej. Juz od 20tej przed punktem zbiera sie tłumek chętnych. Niektorzy nie wytrzymuja napięcia i idą na spacer, po czym wracaja, ale juz na hipotetyczny koniec kolejki (kolejka ma ksztalt tłumku). O 22giej przychodzi skromny, malomowny, uśmiechnięty pan, wzrokiem 'formuje' poczatek kolejki i zaczyna smażyć i podawać jedzenie z przygotowanych wczesniej polproduktow. Gdyby mial otwarte caly dzien, zarabiałby krocie choć jeden naleśnik kosztuje tylko 35, ale nie. Gdyby otowrzył jeszcze kilka takich punktów, pewnie też zarobiłby krocie, ale nie. On otwiera tylko na kilka godzin, swój jeden mamy punkcik i jest szczęśliwy 😊


Plan na kolejny dzień to:

  • Dwie rozmowy rekrutacyjne (chwila pracy)

  • Pralnia

  • W tzw (nieistniejącym ;-)) międzyczasie spacer po plaży

  • Wyjazd na dziką miejscówkę na kolejny nocleg


Życie lubi pisać swoje scenariusze. Na wakacjach łatwo się je akceptuje;-)

Pranie będzie do odbioru dopiero po 16. Pierwsza rozmowa rekrutacyjna bardzo fajna, druga odwołana… ,wiec duuużo dłuższy spacer.  Doszliśmy do samego końca piasku. Szło się łatwo, bo z wiatrem. Ale powrót… był trudniejszy, bo pod bardzo silny wiatr i piach lecący prosto w oczy. Po drodze bałagan z wielbłądami, końmi, kitesurferami, surferami. Wiatr taki, że szkółkowe latawce są małe jak chusteczki do nosa -4m. Wytrawni kiterzy nawet na 8mkach pływali😱


Zmęczeni podróżą zrobiliśmy przystanek na  lampeczkę wina z widokiem na ocean… i się zaczęło. Tzn ja zaczęłam.. .😂  że chciałabym hamman, że lekcje gotowania… i spacer na wielbłądzie w zachodzącym słońcu. Wiecie, że życzenia się nie spełniają? Wiecie, ze trzeba włożyć trochę wysiłku żeby sie spełniały?

Kilka telefonów i mamy zarezerwowaną lekcję gotowania z Latifą, w jej domu! Menu do uzgodnienia przed zakupami. Umówieni jesteśmy kolo 18. Kilka kolejnych telefonów i czeka nas o 14  hammam, troszkę poza centrum, ale rowerami dotrzemy bez problemy. Jak ja lubię jeździć rowerem!


Hammam i lokalny i turystyczny. Oddzielne wejścia dla kobiet i mężczyzn, ale tez wspólne dla Europejczyków. Przed nami pani z tobołkiem świeżych rzeczy na przebranie, miską , stołeczkiem, recznikami, mydłami, pilingami i bóg wie jeszcze czym. Za panią my. Przyjechali spoceni na rowerach, bez żadnego ekwipunku. Tylko z bagażem piasku przyklejonego do spoconych ciał 🤷‍♀️

Za jedyne 250  MAD od osoby zostaliśmy dokladnie umyci, usunieto z nas nadmiar martwego naskórka, rozszerzono pory w łaźni parowej (jakby na zewnatrz bylo chłodno:-), obłożono kiloma rożnymi maskami i balsamami i wypuszczono ledwo żywych, ale szcześliwych na chłodną herbatkę…. Marzenie zrealizowane, choć przypłacone ogromnym bólem głowy. Ale od czego jest ibumprom sprint? Sprintem , a w zasadzie rowerem do domciu, ibuprom łyknięty, 10 minut relaksu i człowiek jak nowy.

O 16.00 zgodnie z ustaleniami odbieramy pranie. Pachnące, wyprasowane, poskładane.

Przed 18 dostajemy smsa od Latify i spotykamy sie na placu przed Medina. I tu zaczyna sie nasza kulinarna przygoda ;-)

Przyprawy! Kupujemy w maleńkim, niepozornym sklepiku.  Inna mieszanka 35 przypraw do drobiu, inna do czerwonego mięsa. Do tego kora cynamonu, szafran, słodka papryka. Całość kosztowała okolo 20 pln. Potem warzywa i owoce. Kilka pomidorów, bakłażany, biała i czerwona cebula, limonki, pomarańcze. Następnie semolina, cukier waniliowy, cukier pomarańczowy. No i kurczak. Wybraliśmy małego ( podobno ma więcej smaku) i żywego kurczka 😱. Chcąc nie chcąc obserwowaliśmy cały (bardzo sprawny) proces przejścia od zwierzęcia do kawałków mięsa…. Taki lajf 🤷‍♀️. Na zakończenie jeszcze zielenina: mięta, pietruszka, kolendra. Dużo mięty, pietruszki i kolędry. A! I jeszcze pieczywo! Ulubiona piekarnia Latify już nieczynna, ale zaraz obok udało nam sie kupić jeszcze cieple chlebki. Wiatr okrutny, wiec do domu Latify jedziemy taxi, potem kluczymy podwórkami, potem wchodzimy na piękną klatkę schodowa, do jeszcze piękniejszego salonu i niesamowitej kuchni…

Pod czujnym okiem naszej gospodyni przygotowujemy dwa różne tadziny z kurczaka. Taki codzienny z ogromną ilością kolendry, pietruszki, kiszona cytryna i oliwkami. I odświętny z cebulą i rodzynkami. Do tego sałatka z bakłażana na ciepło, z równie dużą ilością zieleniny, cytryn kiszonych, oliwek drobniutko posiekanych i kilku pomidorów. A na deser semolina z wodą pomarańczową i rodzynkami.



Nie da sie tego opisać! Ani smaku, ani zapachu, ani przegadanych z Latifa tematów!

Komentarze


Post: Blog2_Post
bottom of page