top of page

Berberzy w Atlasie

  • aga1498
  • 30 lip 2023
  • 2 minut(y) czytania

Kolejny poranek okazał sie zupełnie bezwietrzny, więc z latania na klifach nici. Uprzątnęliśmy więc trochę kampera z piachu pustyni, umyliśmy rowery żeby nadawały się do użycia i ruszyliśmy w stronę Agadiru. W wielu miejscach czytaliśmy, ze nie ma tam nic specjalnego do zwiedzania. Autentyczna Medina została zupełnie zniszczona w czasie trzęsienia ziemi w latach 60tych. Została wprawdzie odbudowana, ale w innym miejscu i bardziej jako skansen niż żyjąca cześć miasta. W Agadirze znajduje sie też bardzo zeuropeizowany souk, cały pod dachem i zinwentaryzowany w internecie. Obie te atrakcje wydały nam się sztuczne…

Jedyna atrakcja z której skorzystaliśmy to kolejka linowa na szczy nad miastem. Widok z góry ciekawy, widać rozlegle i bardzo nowoczesne miasto z bardzo dużym portem i przepiękną miejską (prawie pustą) plażą. Na tym szczycie znajduje się ogromna kazba, ale jest zamknięta - w trakcie renowacji…


Zachwyciły nas po drodze różnobarwne boungeville i ogromne  pnącza małymi liliowymi kwiatuszkami i male, stare citroeny.



Szybciutko uciekliśmy z miasta i ruszyliśmy na chyba ostatnie spotkanie z górami Atlas.  Naszym celem były rajska dolina, wodospady i berberyjska wioska Immouzzer Ida ou Tanane. Po około dwóch godzinach wspinaczki po krętych drogach dotarliśmy do zupełnie nijakiej miejscowości zupełnie nieodpowiadającej opisowi z przewodnika. Miała być kameralna uliczka berberskich rzemieślników z wyrobami z drewna, srebra i kamieni… a była bezduszna ulica przejazdowa przez opustoszałe miasteczko… Nic to, wzięliśmy to na klatę powtarzając sobie, ze taki los podróżnika i nie zawsze trafia sie w ciekawe miejsca. Daliśmy sobie trzecią już tego dnia szanse i pojechaliśmy pod wodospady, mając z tyłu głowy, że raczej wody to w nich o tej porze roku nie będzie. I prawie nie było. I to nie z powodu pory roku. Od trzech lat(!) nie spadła tam ani jedna kropla deszczu. Od trzech lat wodospad nie istnieje, dolina jest wyschnięta. U stóp wodospadu jest głębokie na ponad 40 m oczko wodne - tam ciagle jest woda, tam gromadzą sie miejscowi i skaczą z wysokich skałek wokół do chłodnej wody (ze strasznie wysoka!), tam schodzą turyści na chwile wytchnienia od upału czy na piknik, i tam znajduje sie opisana w przewodniku uliczka z rzemieślniczymi kramami :-)

A więc… zatrzymać się należy na parkingu pod wodospadami wśród oliwnych drzew, przejść przez gaj oliwny (miejsce na pikniki rodzinne- zupełnie pusty) poplątaną i skomplikowaną ścieżką, dotrzeć pod wodospad, wyobrazić sobie jak by to wyglądało i co by było zalane gdyby była woda, zejść w dół do oczka wodnego pomoczyć nogi i przebrnąć przez barwną uliczkę rzemieślniczą nie wydając zbyt dużo pieniędzy…A!I jeszcze coś jeść, bo zbliża sie wieczór. Zadania niewykonalne dla niezorientowanego turysty ;-) ale już dla turysty z miejscowym przewodnikiem - jak najbardziej!


Knajpka na kolację co prawda nie wzbudziła na pierwszy rzut oka naszego zaufania, ale tadżin był przepyszny! I popity zimnaaColą!


Na noc zostajemy na tym parkingu, zupełnie sami… tak nam sie wydawało, ale mieliśmy towarzystwo dwóch psów i kota. Po lekkim podkarmieniu i pogłaskaniu uznały nas i nasze terytorium za swoje. Szczekały i broniły jak tylko usłyszały, że ktoś może się zbliżać.





Popisaliśmy, opublikowaliśmy zaległe posty i  rozegraliśmy partyjkę w kości, nowo zakupione - drewniane kości.


Późny wieczór urozmaicila nam pelnaindługa modlitwa zaslyszana z meczetu.

Bez klimy ( która w tych warunkach szła tylko z baterii) było by ciężko.....

Komentarze


Post: Blog2_Post
bottom of page